Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/30

Ta strona została uwierzytelniona.

gdzie promienie słoneczne, przedostając się przez puste ramy okien, padało na zmurszałe deski i walące się mury, ci Jowisze w łachmanach z wyżyn swoich tronów ciskali pioruny i poruszali ziemię do posad.
Wyganiaj ich na poddasza o świecie! Zamykaj szczelnie kluczem nędzy. Zacieśniaj pręty, niech w ciasnej klatce rozbijają swe powszednie życie. Pozwól im ginąć z głodu, gnić i umierać. Śmiej się, patrząc, jak szaleni rozpaczają, walą pięściami w zamknięte drzwi. Pędź dalej wśród gwaru i zamieszania i mijaj ich i zapominaj.
Strzeż się wszakże, by nie odwrócili się i śmiertelnie cię nie ranili. Nie wszyscy, jak legendarny Feniks nucą w agonii słodkie melodje; niektórzy zieją jadem — którym musicie przecież oddychać, albowiem nie zdołacie zamknąć im ust, chociaż możecie skuć ich członki. Możecie zamknąć za nimi drzwi, oni jednak rozbijają stare, zżarte przez rdzę kraty i krzyczą tak głośno tam, na strychach domów, że nie słyszeć ich niepodobna. Wypędziliście szalonego Rousseau na nędzne poddasze przy ulicy Świętego Jakóba i drwiliście sobie z jego wściekłych krzyków. A w sto lat później owe słabe, bezsilne dźwięki rozrosły się w straszliwy ryk francuskiej rewolucji i do tej pory cywilizacja drży przed echem jego głosu.
Co do mnie, bardzo lubię poddasza. Nie jako mieszkania, — są zbyt niewygodne. Za wiele trzeba chodzić, to mi się nie podoba. Mimowoli przypomina się człowiekowi cela więzienna, w której