Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/33

Ta strona została uwierzytelniona.

Wszystkie drzwi otwierały się nazewnątrz tak, że jeśli ktoś wychodził ze swego pokoju, w tej samej właśnie chwili, kiedy schodziłeś po schodach, sytuacja twoja była nie do pozazdroszczenia. Dolnego piętra wcale nie było — należało do sąsiedniego domu, — frontowe drzwi zaś wychodziły wprost na schody do piwnicy. Ludzie, wchodzący do domu, przemykali się koło osoby, która otwierała im drzwi, i znikali na dnie piwnicy. Bardziej nerwowym zdawało się, że wpadli w zasadzkę, ległszy więc na plecach, wrzeszczeli na całe gardło „policja“, dopóki ktoś nie przyszedł z pomocą.
Dawno już nie widziałem poddaszy. Mieszkałem na najrozmaitszych piętrach, ale nie powiem, żebym zauważył w nich wielką różnicę. Życie ma zawsze jednakowy smak, czy pijemy je ze złotego puhara, czy też z glinianego kubka. Dni i godziny przynoszą nam tak samo radości i smutki, gdziekolwiek je spędzamy. Dla wielkiego serca nie istnieje różnicy pomiędzy kamizelką z cienkiego sukna, a kamizelką z barchanu, a na miękkich aksamitach śmiejemy się równie wesoło, jak na drewnianych krzesłach. Często wzdychałem w pokojach z nizkim sufitem, jednak od czasu, jak je opuściłem, doznałem nie miej rozczarowania. Życie podlega prawu równowagi, a to, co zyskujemy pod jednym względem, tracimy pod innym. W miarę powiększania się naszych dochodów, wzrastają nasze pragnienia, stoimy więc ustawicznie pomiędzy jednem i drugiem. Mieszkając na poddaszu, poprze-