Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/50

Ta strona została uwierzytelniona.

mały zapas wymysłów, skutkiem czego uważa, że lepiej wcale nie wdawać się z nim w rozmowę.
Marzeniem takiego zegara jest skusić cię, żebyś według niego obliczył czas odejścia pociągu. W ciągu tygodni całych pokazuje czas tak dokładnie, że jeżeli bywa jaka różnica pomiędzy nim, a słońcem, jesteś przekonany, że winno tu słońce, a nie zegar. Wierzysz głęboko, że gdyby zegar ten pospieszył się kiedy o ćwierć sekundy, albo opóźnił o jedną ósmą minuty, wpadłby zpewnością w rozpacz i umarł skutkiem pęknięcia serca.
I oto z dziecięcą wiarą w niezłomną uczciwość takiego zegara, pewnego pięknego poranku gromadzisz dokoła siebie w przedpokoju całą rodzinę, całujesz dzieci, trafiasz palcem w oko niemowlęcia, przyrzekasz żonie pamiętać o węglu, machasz na pożegnanie parasolem i jedziesz na dworzec kolejowy.
Nie mogłem nigdy rozstrzygnąć, co jest przykrzejsze: pędzić co sił na dworzec, odległy o dwie mile i przybiegłszy wreszcie zrobić odkrycie, że do odejścia pociągu brakuje jeszcze trzy kwadranse czasu; czy też przez całą drogę iść spokojnie, nie spiesząc się, potem tłuc się bez celu przy kasie i przelewać z pustego w próżne z pierwszym lepszym miejscowym idjotą, a wreszcie z najspokojniejszą miną wyjść na platformę w tej samej chwili, gdy pociąg rusza właśnie z miejsca.
Co zaś do zegarów drugiego rodzaju, to jest zwykłych, idących stale niepunktualnie, — to są