Strona:Jerome K. Jerome - Z rozmyślań próżniaka.djvu/96

Ta strona została uwierzytelniona.

psychoza rzeczywiście istnieje, to stworzenie owo gotowało się w najkrótszym zapewne czasie zamienić w chrześcijanina, próżność jego bowiem ustępowała jedynie jego namiętności do pijaństwa. Gdy zdarzało się jej czasem złapać jakąś wyjątkowych rozmiarów mysz, przynosiła ją stale tam, gdzieśmy wszyscy siedzieli, kładła trupa na środku pokoju i czekała na pochwały! Mój Boże, jakże piszczały panienki!
Biedne myszy! Zdawałoby się, że istnieją po to jedynie, by psy i koty mogły trjumfować, bezlitośnie je mordując, by oszuści mogli zbijać majątki na wynajdywaniu przeróżnych środków, tępiących myszy. A tymczasem jest w nich jakiś urok niezwykłości i tajemniczości.
Są one tak sprytne i silne, tak straszliwe swoją liczebnością, tak okrutne, tak żarłoczne. Roją się w opuszczonych domach, gdzie połamane okienice wiszą na zmurszałych ścianach, gdzie drzwi z okropnym skrzypieniem chwieją się na pordzewiałych zawiasach. Opuszczają tonący okręt, odchodząc zeń niewiadomo gdzie i którędy. W schronieniach swych opowiadają sobie szeptem o przekleństwie, które spadnie na dom, o tem, jak wielkie imię pójdzie w poniewierkę i zapomnienie. Straszliwe rzeczy popełniają w miejscach, gdzie spoczywają prochy zmarłych.
Ani jedno okropne opowiadanie nie obejdzie się bez myszy. W historjach o widmach i mordercach biegają one po pokojach, w których rozlega się echo ich kroków, za obiciami słychać zgrzyta-