Strona:Jerzy Bandrowski - Czerwona rakieta.djvu/211

Ta strona została przepisana.

byłego głównodowodzącego, jenerała Duchonina podnieśli na bagnetach a potem zastrzelili.
Zaczęła się jakaś awantura nad Donem. Kozacy pobili bolszewików.
Koło Charkowa pojawiły się naraz podążające na południe „niewiadomego pochodzenia“ szturmowe bataljony. Zastąpiły im drogę wojska bolszewickie i zapasowy pułk polski, zbolszewiczały już za czasów Kiereńskiego i rozmyślnie przez niego przeciw dywizji polskiej hodowany. Ale Korniłowcy niewiele sobie z tych wojsk robili i „zniknęli.“
Piotrogród się ruszył. Odbyła się olbrzymia demonstracja stutysięcznych tłumów, domagających się pełni władzy dla Konstytuanty.
Te drobne niepowodzenia bolszewików ośmieliły Ukraińców, którzy pewnej nocy otoczyli w Kijowie i rozbroili pułki nieukraińskie czyli bolszewickie. Przyszło im to bez trudu. Żołnierze oświadczyli, że uważają się za Ukraińców i w dalszym ciągu handlowali papierosami i kradzionemi butami.
A drugiego dnia odbył się olbrzymi, demonstracyjny mityng ludów austrjackich przeciw Austrji.
Wielką widownię rzęsiście oświetlonego cyrku dosłownie wypełnili ludzie, przeważnie żołnierze, dawniej austrjaccy, dziś rumuńscy, serbscy, polscy, czescy i ukraińscy. Niewolnicy odnaleźli swą broń, swe barwy i swą narodową komendę. Nosili się butnie, bo tę wolność sami sobie zdobyli, wiedząc dobrze, iż wolnymi mogą być i są tylko jako żołnierze. Bez munduru, w swej dawnej ojczyźnie byli wyjętymi z pod prawa zdrajcami, tu — jeńcami. Mieszały się różne mundury i z radością pozdrawiali się żołnierze, ciesząc się z odrodzenia swych barw.