Strona:Jerzy Bandrowski - Niezwalczone sztandary.djvu/377

Ta strona została przepisana.

do czego doprowadziło, do oddania się bezwzględnie w ręce Francuzów, do bicia po twarzach żołnierzy (z powodu protestów przeciw temu stawiano przez oficerów Komitetowi zarzut „bolszewizmu”) itd. Wtedy to „kołtuny“ podniosły głowę i z pytaniem „czemuż to wy a nie my“ zaczęły nagankę i wołania o miejscowy polski rząd syberyjski, którego wciąż jeszcze nie było, a który zresztą był zbyteczny. A ponieważ Kom. Charbiński skompromitował się i stało się jasnem, że on akcji wojskowej nie sprzyja, stąd Francuzi P.K.W. w jego prawach zatwierdzili — poczem zatwierdził go także w Paryżu telegramem, w mojej obecności dyktowanym, p. Wielowiejski, mający pieczę o sprawy wojskowe. Ale tymczasem Komenda bezprawnie Komitet rozwiązała i już było za późno.
Nie jest też prawdą, jakoby członkowie Komitetu nie wstępowali do wojska. P. Dyboski nie wie, że po każdej redukcji, czy reorganizacji Komitetu wszyscy występujący z niego członkowie zawsze sami dobrowolnie do wojska się zgłaszali. Jeśli jednak nie wstąpili ci, którym po rozwiązaniu Komitetu komenda wstąpić kazała, to uczynili słusznie, ponieważ p. Czuma nie miał Komitetowi, jako swej zwierzchniej władzy politycznej przez siebie uznanej, nic do rozkazywania.
Myli się też bardzo p. Dyboski, nazywając członków P. Kom. Wojen. „spekulantami”, a co gorsza „bezdomnymi awanturnikami czasu wojennego, zdemoralizowanymi przez częste zmiany losu i położenia“. Jest to określenie niesłychanie brutalne, niegodne człowieka jak p. Dyboski, również i jeńca i „bezdomnego awanturnika czasu wojen-