Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/165

Ta strona została uwierzytelniona.
— 159 —

— O, już dziki! U was może dzikich niema?
— Pewnie, że są!... — roześmiała się. — I nawet bardzo ich dużo, ale... I ci Chińczycy tacy chudzi, żółci... Myślałam, coby było, jakby tak który z nich, Boże broń, chciał mnie pocałować. Fu, wstrętny ten wasz Hang Kong!