Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/182

Ta strona została uwierzytelniona.
— 176 —

temperamentu, humoru i bardzo lubiła dzieci, z któremi się też wciąż bawiła.
Często z porucznikiem i ambasadorem rozmawiałem o Sjamie, o Europie, o rewolucji i literaturze. Proszę, ten sjamski porucznik kawalerji był wprost znawcą literatury francuskiej. Znał ją wybornie, a o Stendhalu, Flaubercie, estetyce Malarmego lub o Laforgue’u na poczekaniu mógł powiedzieć więcej i lepiej, niż niejeden nasz feljetonista po dokładnych studjach w leksykonie Mayera czy Brockhausa. Gdzież się kształcił? W Paryżu. A reszta jego towarzystwa? Paryż, Eton, Oxford. Księżniczka w Szwajcarji. Czy dużo Sjamczyków kształci się w Europie? Bardzo dużo — przeważnie arystokracja lub synowie bogatych kupców. Ale właściwie jeździ się do Europy, a by świat zobaczyć i zabawić się. Licea, zupełnie na europejski sposób zorganizowane i z europejskimi nauczycielami, są w Sjamie.
Pomyślałem:
— Jednakże z tego wynikałoby, że arystokracja sjamska ma naogół wyższe wykształcenie, niż polska...
Pewnego wieczoru leżałem na leżaku i patrząc na morze, myślałem sobie o czemś, gdy naraz p. Boczanakit, który właśnie prowadził zawziętą dyskusję polityczną z jednym Francuzem, stanął nade mną i zapytał:
— Ile jest Polaków?
— O ile wiem, jakieś 25 miljonów.
— Tylko tyle? Ja myślałem, że znacznie więcej!
— A ty bracie sjamski! — pomyślałem zirytowany. — Jeszcze ci mało? Czekaj, zaraz będziesz miał dosyć!
Więc odpowiedziałem:
— Tak, nas jest tylko dwadzieścia pięć miljonów, ale dwadzieścia pięć miljonów Europejczyków — a to