Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/231

Ta strona została uwierzytelniona.
— 225 —

przeznaczonym na sezon letni była również flanelowa, ale lżejsza bielizna, kaftaniki, kilka par skarpetek, 10 paczek świetnych papierosów „Mecca“, dalej malutkie zawiniątko, a w niem coś w rodzaju „necessairu“ z lusterkiem, nożyczkami, mydłem do golenia, z kilkunastu guzikami, nićmi, igłami, szpilkami i agrafkami najróżniejszego kalibru — naturalnie ołówek z gumą i kilka kawałków mydła do prania, szarego i toaletowego. Rozrzewniająca była staranność i poczciwa, myśląca troskliwość, z jaką podobierano te drobiazgi, jak również ich dobroć. Widziałem biednego oficera, który przyjechał z Galicji. Biedak istotnie drżącemi rękami rozwiązywał węzełek. Jakże się cieszył każdym znalezionym przedmiotem, jak go zaraz przymierzał, wychwalał! Nie zaniedbujmy tego zwyczaju, nie zapominajmy o żołnierzach naszych, wspomagajmy ich choćby takiemi drobnemi, ale z troskliwą miłością obmyślonemi podarunkami — to nadzwyczajnie dobrze wpływa na żołnierza. A zaś co się tyczy naszych Polaków amerykańskich, powiem to, co sobie pomyślałem, kiedym obejrzał wręczony mi „prezent amerykański“: — Poczciwi, dzielni ludzie!
Dla historyka, a zwłaszcza dla literata, któryby się chciał szczególnie wojskiem polskiem zajmować, klub oficerski w Paryżu mógł być niewyczerpanem źródłem obserwacji i wiadomości. Mniejsza już z tem, że robił przedziwne wrażenie wprost jako obraz sceniczny. W mundurze Hallerczyków, polskim, a przecież nowym, było coś, co przypominało nasze dawne legje i coś z fantastycznego munduru huzarów Fredrowskich. Ta przestylizowana po polsku barwa francuska była jak gdyby dalszym ciągiem twórczego dzieła Napoleona i Dąbrowskiego. Nic się od tego