Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/234

Ta strona została uwierzytelniona.
— 228 —

wciąż coraz to nowe partje przyjeżdżały to z kraju, to z Włoch... Co to była za mieszanina mundurów! Ci koso patrzyli na rogatywki, tamci na niemiecki poniekąd krój, barwę i szlify mundurów krajowych. — Jedni i drudzy byli bardzo uprzejmi, lecz może aż zanadto dobrze wychowani. Tylko w gromadce Murmańczyków, umundurowanych po angielsku, panował szczery humor i szorstka, nie przebierająca w słowach swada żołnierska. Doskonały ich chór śpiewał żałosne dumy o tem, jakto „legun poszedł wyzwalać biegun”, jakto zdobył dostęp do morza bez Polski i jak wreszcie niewygodnie żyje mu się na północy, gdzie wciąż się boi, by mu nie spadło na głowę koło podbiegunowe i żeby, żyjąc wciąż konserwami, nie zmienił się w „konserwatystę“. Któż spamięta tych 150 nowych pieśni wojskowych, opiewających dziwne losy żołnierza polskiego! To młode, trochę niby zdziczałe towarzystwo wniosło do klubu warjacki humor i jakąś zawadjacką swobodę a ich opowiadań o szalonych czynach i męstwie „Lwów północy”, jak nazwano jedną kompanję polską na Murmanie, słuchano z zachwytem i zazdrością.
Czasami rozlegał się głośny okrzyk „baczność!”, oficerowie zrywali się na równe nogi i do jadalni wchodził jenerał Haller, gdzie zawsze czekał na niego u jednego stołu fotel i nakrycie. Jenerał przychodził czasami w pełnym mundurze, a czasem w skromnej bluzie koloru „khaki”. Jego pojawienie się wywoływało naturalnie panikę, bo oficerowie, nie spodziewając się go, rozszerzali swe panowanie i na terytorjum dla jenerała zastrzeżone. Co prędzej tedy któryś wstawał i ewakuował swą porcję pieczeni w jakiś neutralny punkt, daremnie powstrzymywany protestującemi okrzykami jenerała. Oczywiście obecność jenerała nakładała