Strona:Jerzy Bandrowski - Przez jasne wrota.djvu/242

Ta strona została uwierzytelniona.
— 236 —

swego źródła ani w sentymencie ani w temperamencie obu narodów, lecz pochodzą z zupełnie różnej koncepcji życia, zupełnie różnych, nieraz wykluczających się wzajemnie założeń.
Ale pozostawmy polityków ich smutnemu losowi i wróćmy do mego kąta w klubie oficerskim.
Codzień, tak między drugą a trzecią po południu, w Alei Lasku Bulońskiego, tuż naprzeciw polskiego klubu oficerskiego, widać było niezmiernie zajmujący, barwny i charakterystyczny zarazem obrazek, a mianowicie: amerykańską zmianę warty. Przy Placu Gwiazdy była jakaś bardzo poważna amerykańska instytucja wojskowa i odwach. Pobliską Aleję Lasku Bulońskiego wyznaczono warcie amerykańskiej jako plac ćwiczeń i parady.
Istotnie codzień rano — wbrew zwyczajowi panującemu w Europie, cała warta wychodziła do Alei na musztrę; na odwachu pozostawał tylko posterunek i żołnierz łącznikowy. Oczywiście nie o „drill“ wojskowy tu chodzi, lecz o ruch, bez którego Amerykanin żyć nie może. Szybsze tempo pracy amerykańskiej, większe bogactwo energji mojem zdaniem źródło swe ma właśnie w tem umiłowaniu ruchu i przezwyciężaniu lenistwa fizycznego i ociężałości. To też Amerykanie swobodnie musztrowali się w Alei, nie zwracając — jak zwykłe — najmniejszej uwagi na gapiących się na nich Paryżan.
Popołudniu wartę zmieniano. Odbywało się to w sposób nadzwyczaj uroczysty i pocieszny zarazem. Z odwachu wypadała i literalnie zaczynała uganiać po Alei wojskowa orkiestra amerykańska — około osiemdziesięciu „khaki“ muzykantów w małych „khaki“ czapeczkach na bakier, z wielkiemi „srebrnemi“ in-