Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/10

Ta strona została uwierzytelniona.
II.

Głucho zatrzaśnięto drzwi od podwórza. Słychać było, jak ktoś tupie w sionce nogami, aby otrząsnąć z nich śnieg. Szczęknęła klamka. Weszła Kryńka, trzasnęła za sobą drzwiami, aż szyby w oknach zadzwoniły. Kryńka jest stale zła i podrażniona.
Wszedłszy, stanęła i rozejrzała się po kuchni, rozświetlonej tylko błyskami ognia, huczącego w żelaznym piecyku. Zauważyła masywny, gęsty cień przy drzwiach.
— Tato tu siedzi? — zapytała ostrym, urzędowym tonem — Gdzie Stasia?
Dziecko stało wpobliżu stołu pod oknem, z łokciami na krzesełku, plecami zwrócone do dziadka, milczące.
— Nie możesz się odezwać, kiedy cię szukam? — burknęła matka.
Zachrzęściły zapałki, błysnął płomyczek, brzęknęło szkiełko kuchennej lampki.
— W lokalu ciemno?
Stary zamruczał coś niewyraźnie basem, dźwignął się i wyszedł do lokalu.
W obszernej, prawie pustej sali było zimno. W dużych oknach równoległych dwu ścian tliło się jeszcze błękitnawe światło dogasającego dnia.Chłodne, obojętne milczenie wisiało nad ustawionemi wzdłuż ścian stolikami, przy których rzadko kto już siadywał. Ludzie nie mieli pieniędzy, nie