Strona:Jerzy Bandrowski - Rajski ptak.djvu/37

Ta strona została uwierzytelniona.

postrzeleniu się spowodu nieostrożnego obchodzenia się z bronią, to widząc młodego człowieka, chodzącego po wsi bez bandażów i bez laski, domyślał się, że mogło to być tylko jakieś nic nieznaczące skaleczenie się, a takiemi głupstwami chłop się nie przejmuje.
Nieliczni ludzie z najbliższego otoczenia, a więc przedewszystkiem obaj mężczyźni, ani słowem nawet nie wspominali o wypadku, jakgdyby o nim zupełnie zapomnieli, z tą tylko różnicą, że gdy milczenie oberżysty było lekceważąco-pogardliwe — pomijając mimowolny szacunek i podziw dla — bądźcobądź — bohatera sensacyjnego dramatu ze strzałem, milczenie pana Piekarskiego miało ciepły charakter życzliwej wyrozumiałości i głębokiego, szczerego współczucia.
— Bo, widzisz pan — rzekł emeryt pewnego wieczoru do oberżysty — ten młody człowiek jednak musiał bardzo cierpieć, gdy to głupstwo zrobił. Prawda, nic mu się nie stało, po zadraśnięciu może ani nawet znak nie zostanie, ale czy on przestał cierpieć?
— Teraz on już dobrze wie, że nie warto takich głupstw robić — odpowiedział pan Brat.
— Czy to można wiedzieć?
Pan Piekarski wzruszył ramionami, a potem zaczął opowiadać:
— Znałem ja raz pewnego młodego człowieka. Bardzo dobry był z niego chłopak, serce złote,