Strona:Jerzy Bandrowski - Siła serca.djvu/102

Ta strona została uwierzytelniona.

uderzyć na jednopłaszczyznowiec, gdy wtem padł jeden jedyny strzał — i piąty aeroplan zleciał.
Na wiele mil dokoła przyglądano się tej walce i dziesiątki tysięcy serc żołnierskich zachwyconych podziwiało strasznego lotnika, który w przeciągu minuty „spuścił na dół” pięć aeroplanów, sam zaś, korzystając z luki, jaka się dzięki temu w otaczającym go pierścieniu utworzyła, wpadł w nią i — rzekłbyś — całą pogoń szarpnął za sobą, ku południowi. Dziewięć zostało jeszcze aeroplanów i wszystkie, wyciągnąwszy się podłużnym szykiem, poleciały za nim.
Stojący na ziemi i przyglądający się walce żołnierze na ten widok wydali głośny krzyk. Albowiem otaczające lotnika-aeroplany nie zauważyły rakiety, którą wystrzelił jednopłaszczyznowiec eskortujący na wysokościach zuchwałego Zarutę. Japońska rakieta nie huknęła nawet, ale na niebie błękitnem rozlała się w kształt wężowato rozkwitającej białej chryzantemy — i oto wkrótce potem pojawiło się pięć aeroplanów, które z ukosa rozwiniętym szykiem szły wprost na pogoń, napróżno dążącą za Zarutą. Zapóźno spostrzegli się lotnicy i porzuciwszy ściganego, zwrócili się frontem ku napastnikom, bo wówczas znów Zaruta skręcił i zanim się spostrzeżono, zmiótł z nieba dwa aeroplany. Teraz już lotnicy nieprzyjacielscy porzucili myśl o zwycięstwie i pościgu i postanowili się ratować. Jeden po drugim martwą pentlą leciał ku ziemi, chcąc w ten sposób zmylić pogoń za sobą. Aparaty padały na wznak jak czaple przed ścigającym je orłem — ale orły leciały za nimi i karabiny maszynowe syczały wciąż. Po krótkiej walce jesz-