Strona:Jerzy Bandrowski - Sosenka z wydm.djvu/319

Ta strona została przepisana.

Mało komu wiadomo, że dla tych czy owych przyczyn, wyjąwszy parę gatunków, w naszem morzu ryb właściwie niema. Węgorze, śledzie, szproty i łososie — to ryby wędrowne, których pojawienie się na wodach naszych zależy od warunków klimatycznych i atmosferycznych, to jest od wiatru, który przypędza rybę do naszych wybrzeży. Szczegółowo na tem miejscu mówić O tem nie możemy. Należy to jednak podać do wiadomości, aby ułatwić zrozumienie niniejszej historji.
Pewnego roku połów węgorzy na naszych wodach wypadł świetnie, a zaledwie się skończył, już pojawiły się tłuściutkie, dorodne szproty w ilości dostatecznej, lecz nie za dużej, tak że „priz“ był stale „wysoki“. To też tak jesień, sezon węgorzowy, jak i adwent, w którym ryby mają wielki zbyt, przyniósł rybakom znaczne dochody. Z tych szczęśliwych początków rokowano sobie w głębi dusz rok szczęśliwy, prosząc żarliwie Boga, aby zesłał rybę w dostatecznej ilości na okres wielkiego postu.
Tuż przed Bożem Narodzeniem nastały naraz silne mrozy, które ścisnęły Małe Morze i zatokę pancerzem lodowym. Rozumie się, że za rybami przyciągnęły foki, których skowyt nocami wyraźnie było słychać. Gdy jednak mrozy stały się jeszcze