Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/338

Ta strona została uwierzytelniona.

sprzedawali motory, poniszczyli i dziś mają ich zaledwie kilka. A powtarzam jeszcze raz, że ryba dla niewiadomych przyczyn wciąż oddala się od brzegów, coraz jest jej mniej i coraz dalej trzeba po nią na morze wyjeżdżać.
Zatem rząd niemiecki postarał się dla swych rybaków o kutry. Ale to jeszcze nie koniec. Pewien rybny przemysłowiec gdański, zwykły człowiek interesu, obliczył, że gdyby rybacy helscy mieli takie a takie sieci, bardzo zresztą kosztowne, połowy ich byłyby o wiele wydatniejsze. Wiadoma rzecz, że rybak sam na tak drogi sprzęt się nie zdobędzie. Gdańszczanin zrozumiał to, a ponieważ chciał zarobić, dawał rybakom coś niecoś rokującym, grube zaliczki na sieci, i w ten sposób powoli całą wioskę Hel zaopatrzył w pierwszorzędny sprzęt rybacki. Takich „takli” (długich na kilka kilometrów wędek na łososie) nie ma ani jeden rybak polski na całym półwyspie. Te sieci idą w grube tysiące gdańskich guldenów.
Oczywicie, sytuacja zmieniła się zasadniczo na korzyść Elana a na niekorzyść naszego rybaka. Dziś, kiedy ten Elan korzysta z kolei na półwyspie, kiedy już wie, że ma stałe połączenie z lądem, on jest panem. Zgarnia samą śmietankę z naszego morza, handluje najdroższemi rybami i ma pełne kieszenie guldów, gdy nasz rybak coraz więcej poświęca się hotelarstwu. Co mu tam rybołówstwo, zwłaszcza zimowe. Ażeby marno zdżineno! Czlowiek ma z tego tylko ten reumatyzm! A na chleb powszedni zarobić nie może!
To też każdy stara się zbić trochę grosza i dobudować coś do domu. Tu chlew przerabiają na pokój, tam budę jakąś, tu znów piąterko przypną — spekulują już nie nad wiatrami, lecz nad „rumami” (z niem. „Raum”). Robi się przykro. Ogarnia ludzi najbrzydsza, jaka jest niecnota — chciwość. Marzy się o tem, jakby żyć bez żadnej pracy z tego tylko, co letnicy

328