Strona:Jerzy Bandrowski - Zolojka.djvu/87

Ta strona została uwierzytelniona.

— Dajże spokój! — żachnął się pan Tomasz. — Przecie to prości, poczciwi, dobroduszni ludzie.
— Nie znasz ich! — grzmiał Kułak swym tubalnym głosem, zapalając się. — Ja nie mówię, że oni są źli, przeciwnie, twierdzę, że zasadniczo są dobrzy. Ale nie wyobrażaj sobie, że są prości. Ich psychologja jest nadzwyczaj zawiła. Bo, mówmy poprostu, rzeczowo, rybakami nazywamy ludzi utrzymujących się wyłącznie z rybołówstwa, to jest z połowów ryb, które sprzedają i z uzyskanych w ten sposób pieniędzy żyją. To sobie, szczurze lądowy, zapamiętaj, jeśli chcesz mówić o morzu i o rybakach. Roli oni nie mają, tu jest trochę pastwisk, więc jest tych kilka krów i półtora szkapy, ale zresztą niema nic, prócz lasu, którego eksploatować nie można. Więc ten człowiek tutejszy musi, jak jaki bogacz, żyć z gotówki, o którą mu bardzo trudno. Ryb właściwie niema, zależą od wiatru, którego następstwa kolejne rybak musi obserwować. Już przez to samo robi się chytry. Zawsze spekuluje na wiatr. Ceny ryb są zmienne, ustanawia je giełda rybna, codzień inaczej. Im większa podaż, tem niższa cena i naodwrót, ale gdy cena jest wysoka, to ryb niema, więc z czego żyć?
— To istotnie problem.
— Ale człowiecze! Wy tam na lądzie nic o morzu nie wiecie, nikt się niem nie interesuje, nikt nic nie wie i prawdę mówiąc — nawet nie chce wiedzieć! Nikt nic nie robi!
— No, za pozwoleniem! Port w Gdyni, w Jastarni, kolej —
— Człowieku, przestań, bo się wścieknę! — zahuczał Kułak, uderzając się z pasją w ciemię. — To wszystko ma znaczenie strategiczne, to nie jest życie morza ani praca na morzu! Zresztą odbiegamy od tematu. Jesteś chłop inteligentny, zatem sam możesz sobie wyobrazić psychologię człowieka, który zmu-

77