Strona:Jerzy Lord Byron - Poemata.djvu/247

Ta strona została skorygowana.
Nota XXX.

Tu, gdzie mord buchał wyziewem posoki,
Gdzie tłum się cisnął śród szmeru i wrzasku.

Stanca CXLII.

Gdy jeden gladyator zranił drugiego, wołał: ma go! „hoc habet!“ albo „habet!“ Zraniony szermierz rzucał wtedy broń swą i podszedłszy do brzegów areny, błagał widzów a życie. Jeżeli walczył dobrze, to lud mu je darował, jeżeli nie, albo jeżeli widzowie nie byli dobrze usposobieni, wówczas odwracali wielki palec ku ziemi i gladyatora ubito. Lud był czasami tak rozjuszony, że niecierpliwił się, jeżeli walka trwała dłużéj, niż zwykle a nie było zabitego lub rannego. Zazwyczaj obecność cesarza zbawiała zwyciężonych od śmierci; przytaczają téż jako dowód srogości Karakalli zdarzenie, że kiedy podczas igrzysk w Nikomedyi błagali go zwyciężeni gladyatorzy o darowanie życia, on ich zdawał na łaskę ludu, co oznaczało śmierć. Podobny obyczaj istnieje dzisiaj w Hiszpanii podczas walki byków. Przewodniczy zwierzchnictwo gminy; a gdy jeźdźcy i pikkadorzy namocowali się z bykiem, zwalczywszy go, wówczas występuje matador i kłaniając się tłumowi prosi o pozwolenie zabicia zwierzęcia. Jeżeli byk zranił lub zabił dwa lub trzy konie albo téż człowieka — to ostatnie rzadko się zdarza, — wówczas tłum wdaje się z krzykiem w sprawę, damy powiewają chustkami i zwierzę uratowane. Gdy konie otrzymują rany lub padają zabite, podnoszą się głośno krzyki, wszędzie widać objawy wesela, zwłaszcza zaś po stronie płci niewieściéj, nie wyłączając wcale kobiet z najlepszego towarzystwa; wszystko zależy od tego, jaki panuje zwyczaj. Autor Childe Harolda, piszący te słowa i kilku innych Anglików, którzy zapewne byli na niejedném polu bitwy, wszyscy siedzieli 1809 r. w lecie w loży gubernatora w wielkim amfiteatrze w Santa Maria, naprzeciw Kadyksu. Śmierć kilku koni zupełnie wystarczyła dla uczynienia zadość ich ciekawości. Jeden z obecnych panów, czując, że drży i blednie, wspomniał o tém niezwykłém wrażeniu, jakie na nim wywarło rozkoszne to widowisko, kilku młodym damom, które się zdziwiły niepomiernie, zaśmiały się i zaczęły daléj klaskać na widok padającego właśnie, pokrwawionego konia. Byk zakłuł rogami trzy konie. Uratowano go od śmierci oklaskami, które się powtórzyły, gdy usłyszano, że byk ten był własnością jakiegoś księdza.
Anglik, który zapewne z przyjemnością patrzy na to, jak się morduje dwóch ludzi pomiędzy sobą, nie może znieść widoku galopującego po arenie konia, wlokącego własne wnętrzności po ziemi i odwraca się ze zgrozą i wstrętem zarówno od igrzyska jak i od widzów.

Nota XXXI. Góry albańskie.

Tam Tybr się wije, morze fale swoje
Rzuca na brzegi latyńskiéj krainy.

Stanca CLXXIV.

Wszystkie stoki gór albańskich (Albano) niezrównanéj są piękności; ze znajdującego się na najwyższym szczycie klasztoru, który zajął miejsce świątyni Jowisza latyńskiego, obejmuje widok wszystko, o czém mowa w przytoczonéj stancy, morze Śródziemne, całą sceneryą drugiéj części Enejdy, oraz wybrzeża od ujścia Tybru aż do przylądka cyrcejskieo i terracyńskiego.