Strona:Jerzy Szarecki - Na pokładzie Lwowa.djvu/171

Ta strona została uwierzytelniona.

15 grudnia, w przeddzień rozdania kart urlopowych, w Szkole Morskiej odbywa się doroczna, tradycyjna uroczystość. Dzień ten aż do wieczora upływa spokojnie na zwykłych zajęciach, wykładach i nauce. Dopiero po kolacji i modlitwie wieczornej, gdy wielki, mosiężny dzwon na dolnym korytarzu wybije godzinę dziesiątą, sypialnie obu wydziałów i wszystkich trzech kursów przebiega najstarszy uczeń Szkoły Morskiej i, uchylając drzwi, woła:
— Choinka! Brazylijska choinka!
Sakramentalny ten okrzyk wyrywa społeczeństwa sypialń z objęć drzemki i w mgnieniu oka stawia na nogi. Marynarze z błyskawiczną szybkością wciągają na siebie mundury, myją się i czeszą. Pośpiech ten wywołany jest obawą przed ukazaniem się oficera służbowego, bowiem o godzinie dziesiątej uczniowie już muszą spać i w sypialniach nie wolno palić światła. Śpieszą się więc wszyscy ubrać się odświętnie i zejść nadół do sali jadalnej, gdzie odbywa się uroczystość i gdzie już na pewno