Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/12

Ta strona została przepisana.

Cecylja zagryzła wargi. Omal nie powiedziała: „Mam nadzieję, że się to nigdy nie ukaże“.
— Jakiż będzie jej tytuł? — spytała pani Tallents Smallpeace. — Słyszę, że ma to być książka o powszechnem braterstwie. Jakie to szczytne!
Cecylja poruszyła się niecierpliwie.
— Kto pani to powiedział?
— Uważam, — odparła pani Tallents Smalpeace, — że u siostry pani bywają na tych tygodniowych przyjęciach niesłychanie zajmujący ludzie. Tak się wszystkiem interesują.
— Mojem zdaniem zanadto, — rzekła Cecylja i zdziwiła się własnemi słowami.
Pani Tallents Smallpeace uśmiechnęła się.
— Mam na myśli sztukę i sprawy społeczne. Czy można interesować się zanadto temi kwestjami?
Cecylja odparła skwapliwie:
— O nie, oczywiście, — i obie panie powiodły wzrokiem dokoła. — Czy pan widział „Dożynki“? Świetne, znakomite!
— Nieborak! jest zapełnię rococo...
— Zjawił się nowy człowiek...
Jest bardzo sympatyczna...
— Ale położenie klasy ubogiej...
— Czy to jest pan Balledyće? O istotnie...
— To przejmuje człowieka takiem poczuciem życia...
— Burżuj!..
Głos pani Tallents Smalpeace odezwał się wśród tego gwaru:
— Proszę, niech pani zechce mi powiedzieć, kto jest ta młoda dziewczyna, która stoi obok młodzieńca, przyglądającego się tamtemu obrazowi?
Lica Cecylji okryły się bardzo delikatnym rumieńcem.
— To moja córka.
— Czyżby? Pani ma już taką dużą córkę? Ma chyba ze siedemnaście lat!
— Blizko osiemnaście!
— Jak jej na imię?
— Tyncjana — odparła Cecylja z lekkim uśmiechem. Czuła, że Pani Tallents Smallpeace zamierza powiedzieć: „Jakie zachwycające imię“!
Ale pani Tallents Smallpeace spostrzegła jej uśmiech i po chwili dopiero spytała:
— A kto jest ten młodzieniec przy niej?