Strona:John Galsworthy - Powszechne braterstwo.djvu/196

Ta strona została przepisana.

samym wyrazem twarzy. Unikał jej wzroku i zbliżył się do p. Stone’a.
— Czy to czytanie jest dziś konieczne?
P. Stone spojrzał nań gniewnie.
— A dlaczego nie? — spytał.
— Pan jeszcze taki osłabiony.
P. Stone wziął rękopis.
— Straciliśmy już trzy dni; — i bardzo wolno zaczął dyktować: — »Bar-ba-rzyń-skie zwy-cza-je takie, jak zwyczaj, znany jako Wojna...“ — Głos jego skonał, — jedynie łokcie, oparte o biurko, uchroniły go od upadku.
Hilary przysunął fotel i, biorąc go pod pachy, posadził ostrożnie.
Zauważywszy, że siedzi, p. Stone podniósł rękopis i czytał dalej: — „uprawiane były w owych dniach, nie bacząc na braterstwo. I było jakby stado rogatego bydła, pędzonego przez zielone pastwiska do owych wrót, gdzie czekała je niezawodna zagłada, zaczęło przedwcześnie przebijać się i wyrywać sobie wzajemnie wnętrzności, w namiętnem umiłowaniu tych kształtów indywidualnych, które miało niebawem utracić. Tak tedy ludzie — szczep przeciw szczepowi, kraj przeciw krajowi — krwią nabiegłemi oczami wpatrywali się w siebie wzajemnie po przez doliny; nie mogli widzieć, skąpanych w blasku księżycowym skrzydeł, ani odczuć wonnych powiewów braterstwa.“
Coraz wolniej i wolniej toczyły się zdania, a gdy ostatnie słowo skonało, starzec usnął, oddychając spokojnie przez mały otwór lewego kącika ust pod wąsem. Hilary, który czekał na tę chwilę, odsunął ostrożnie rękopis na biurku i skinął na dziewczynę. Nie zaprowadził jej do swego gabinetu, rozmawiał z nią w korytarzu.
— O ile p. Stone jest cierpiący, odczuwa brak pani. Proszę zatem teraz przychodzić dopóki Hughs jest w więzieniu. Jak się pani podoba nowy pokój?
Mała modelka odparła poprostu:
— Niebardzo.
— Dlaczego?
— Tak tam pusto, samotnie. Ale mniejsza o to, skoro znów tu przychodzę.
— Tylko teraz, — było wszystko, co Hilary zdołał powiedzieć.
Mała modelka spuściła oczy.
— Jutro pochowają dziecko pani Hughs, — rzekła znienacka.