Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/055

Ta strona została przepisana.

Podczas kiedy profesor zajmował się pracą swoją, służący wniósł do pokoju obiad, złożony z ogromnego półmiska kiełbasy z kapustą i olbrzymiego kutia piwa; pocichu ustawił go na stoliku koło kominka i wymknął się z pokoju. Profesor położył pióro i zabrał się do jedzenia, które widocznie robiło mu wielką przyjemność, większą, niżby się można było spodziewać po tak poważnym człowieku. Potem zadzwonił i zażądał kawy, wreszcie zapalił wielką porcelanową fajkę i wrócił do pracy.
Było blizko północy, kiedy profesor podpisał ostatnią kartkę; natychmiast przeszedł do sypialnego pokoju swego, zamierzając udać się na spoczynek dobrze zasłużony. Dopiero znalazłszy się w łóżku, rozerwał opaskę dziennika i wziął się do przeczytania go. W chwili kiedy sen zaczynał już morzyć profesora, uwagę jego ściągnęło imię cudzoziemskie »Langevol«, wymienione w kronice, opisującej olbrzymi spadek. Ale napróżno usiłował przypomnieć sobie, gdzie i kiedy słyszał to nazwisko, nie mógł dokazać tego. Straciwszy minut kilka na daremnem odgrzebywaniu dawnych wspomnień, rzucił dziennik i zdmuchnął świecę. Wkrótce potem donośne chrapanie dało się słyszeć w pokoju.
Dzięki zjawisku fizyologicznemu, które do-