Strona:Juliusz Verne-500 milionów Begumy.djvu/259

Ta strona została przepisana.

ściślejszego badania, nie znaleziono nic podejrzanego.
— Któż ci mówi, że drzwi znajdują się w tym pokoju — spytał Oktawiusz.
Moralnie przekonany jestem o tem! — odpowiedział Marceli.
— A zatem pozostaje nam jeszcze zrobić poszukiwania na suficie — rzekł Oktawiusz, stając na krześle.
Miał zamiar dostać się do pająka i stamtąd kolbą fuzyi zbadać środkową rozetę.
Ale zaledwie uczepił się złoconego kandelabra, kiedy ten, z wielkiem podziwieniem jego, zaczął opuszczać się na dół pod naciskiem ręki. W suficie ukazał się otwór, przez który lekka stalowa drabinka automatycznie osunęła się aż do samej posadzki.
Było to jak gdyby zaproszenie do wejścia.

— Chodźmy! Jesteśmy u celu! — rzekł spokojnie Marceli i wskoczył na drabinkę, a za nim przyjaciel jego.




ROZDZIAŁ XVIII.

Jądro pestki.


Ostatni stopień drabinki dotykał posadzki sali obszernej i okrągłej, nie mającej żadnego