Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/034

Ta strona została przepisana.

— Szczęśliwej podróży! zawołał Michał Ardan, oddychając swobodnie i z zadowoleniem. Jakto! nieskończoność nie jest dość wielka, aby jakaś nędzna kulka mogła się po niej przechadzać bez obawy? Ale cóż to za globik zuchwały, który nas o mało że nie potrącił?
— Wiem już, powiedział Barbicane.
— Do licha! ty wiesz wszystko!
— Jestto, rzekł Barbicane, prosty bolid, ale bolid ogromny, który siła przyciągająca ziemi utrzymuje w stanie satelity.
— Czy być może! zawołał Michał Ardan. Ziemia więc ma dwa księżyce, jak Neptun.
— Tak jest, mój przyjacielu, dwa księżyce, chociaż powszechnie myślą, że ma tylko jednego. Lecz ten drugi księżyc jest tak mały, a szybkość jego tak wielka, że mieszkańcy ziemi nie mogą go dostrzedz. Obserwując pewne zboczenia, astronom francuzki p. Petit określił ostatecznie istnienie tego drugiego satelity i elementa jego obrachował. Według jego spostrzeżeń, bolid ten spełnia obieg swój naokoło ziemi w ciągu trzech godzin i dwudziestu minut, co znaczy szybkość ogromną.
— A czy wszyscy astronomowie, zapytał Nicholl, zgadzają się na istnienie tego satelity?
— Nie, odpowiedział Barbicane; ale gdyby się byli z nim, jak my spotkali, nie mogliby wątpić dłużej. Lecz sądzę, kochani moi przyjaciele, że bolid ten który spotykając się z nami byłby nam niemałego narobił kłopotu, pomaga nam do dokładnego określenia pozycji, w jakiej się znajdujemy wśród przestrzeni.