Strona:Juliusz Verne-Podróż Naokoło Księżyca.djvu/095

Ta strona została przepisana.

— Ale choćby go i nie brakło Michale, to i tak pozostałbyś daleko za kulą, ponieważ gęstość twojego ciała jest mniejszą od gęstości pocisku.
— A więc to koło zaczarowane, z którego nigdy wyjść nie można, i musimy pozostać uwięzieni w naszym wagonie?
— Tak, musimy.
— Ah! krzyknął Michał ogromnym głosem.
— Co ci jest? zapytał Nicholl.
— Wiem, zgaduję co to jest ten bolid mniemany! To nie jest żadna asteroida! ani tem mniej kawał planety oderwany!
— Cóż to więc jest, pytał Barbicane.
— To nasz biedny pies! to mąż Djany!
I rzeczywiście, ten przedmiot bezkształtny, trudny do rozpoznania, był to trup Satelity, spłaszczony jak kobza, gdy z niej wypuszczą powietrze!