Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/134

Ta strona została przepisana.

nad przebieganą przez się drogą, ześrodkowała się, by zostać tem, czem jest obecnie.
Co prawda, to były i ujemne strony tej przemiany. Badacz naprzykład straciłby niejednę konstelacyę lub gwiazdę z tych, które przywykł widywać na sklepieniu niebios. Poeta nie miałby już długich nocy zimowych, ani długich dni letnich do opiewania rymami kwiecistemi. Ale co tam po tem, jaka korzyść z tego dla ogółu śmiertelników?
„Zresztą — mówiły dzienniki, przyjazne prezesowi Barbicane, — ponieważ płody ziemi zostaną uporządkowane, rolnik będzie mógł zastosować do każdego gatunku roślinności temperaturę, która mu się odpowiednią wyda.“
„Cóż znowu! — odzywały się organy niechętne — czyż to nie będzie już deszczów, gradów, burz, wichrów, trąb powietrznych, jednem słowem tych wszystkich zjawisk, które niszczą nieraz ze szczętem zbiory i dobytek rolników?“
„Bezwątpienia — odpowiadał chór przyjaciół, — ale te kieski będą, podług wszelkiego prawdopodobieństwa, rzadszemi, wskutek jednostajności klimatycznej, która nie będzie dopuszczać zamieszania atmosfery. Tak, ludzkość zyska niezmiernie wiele przy tej zmianie porządku rzeczy. Tak jest! to będzie zupełny przewrót na kuli ziemskiej. Tak, Barbicane and Co., przyniosą niespożyte korzyści