Strona:Juliusz Verne - Bez przewrotu.pdf/56

Ta strona została przepisana.

chociażby w przyszłości zaszły jakiekolwiek zmiany geograficzne lub meteorologiczne.
Zawsze występowało to szczególne zastrzeżenie, figurujące w dokumencie, które jeśli pobudzało jednych do żarcików, drugich poważnie zastanawiało.
— Przystępujemy do licytacyi — rzekł komornik taksujący głosem donośnym.
Ręka, trzymająca młotek z kości słoniowej, drgała bezwiednym ruchem, a on tymczasem mówił dalej tonem nosowym:
— Sprzedajemy po dziesięć setnych milę kwadratową.
Dziesięć setnych, czyli jedna dziesiąta dolara, stanowiły sumę czterdziestu tysięcy siedmiuset dolarów za całość nieruchomości północnej.
Zaledwie komornik Andrew R. Gilmour wygłosił te słowa, zabrzmiał głos reprezentanta rządu duńskiego, Eryka Baldenak:
— Daję dwadzieścia setnych.
— Trzydzieści! — zawołał Jakób Jansen w imieniu Holandyi.
— Trzydzieści pięć! — powiedział Jan Harald w imieniu Szwecyi i Norwegii.
— Czterdzieści! — zawołał pułkownik Borys Karkow w imieniu Wszech Rosyi.
Ta ostatnia cyfra przedstawiała poważną sumę stu sześćdziesięciu dwóch tysięcy ośmiuset dolarów, a jednak był to dopiero początek licytacyi.