Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/17

Ta strona została uwierzytelniona.
— 9 —

podoba, a pan chcesz mnie i tych jeszcze pozbawić?
— Niemam wcale tego zamiaru, zapewniam pana — odparł Cypryan — wspomniałem tylko o warunkach hygieny, które zdają mi się uzasadnione, jeżeli jednak pan sobie życzysz, możemy więcej o tem nie mówić, wróćmy lepiej do przedmiotu, który mnie dziś do pana sprowadził.
Tak wielomówny przed chwilą pan Watkins, usłyszawszy te słowa, zamilkł od razu i przymknąwszy oczy, oddał się cały swej fajce. Wtem otwarły się drzwi i młode dziewczę weszło przez nie, niosąc na srebrnej tacy pełną szklankę jakiegoś napoju.
Nadobne dziewczę, liczące najwyżej lat 19, ubrane było z wielką prostotą w sukienkę płócienną w drobne kwiatki, a duży czepek, noszony powszechnie w tej okolicy, ukrywał piękne jej blond włosy. Z pod czepka wyzierały figlarne duże niebieskie oczy, a twarzyczka biała, o regularnych rysach, tchnęła pełnią życia i wdziękiem młodości.
— Dzień dobry, panie Méré — przemówiła po francusku, z lekkim angielskim akcentem.
— Dzień dobry, panno Alicyo — odpowiedział z ukłonem Cypryan, który powstał przy jej wejściu.