Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/39

Ta strona została uwierzytelniona.
— 31 —

ten nie lubiał gawędy, ani fajki, ani też butelki z dżynem.
Zaledwie Cypryan ustawił część swego laboratoryum, retorty i piecyki, puścił się już na naukowe wycieczki, a wracając wieczorem zmęczony i obładowany próbkami ziemi i skał, uczuwał większą ochotę do spoczynku niż do słuchania nieciekawych bajek starego fermera.
Swoją drogą był bardzo uprzejmy i skromny, pomimo głębokiej wiedzy, i niemożna było go niepolubić, obcując z nim przez czas dłuższy.
Pan Watkins też lubił i szanował go, nie zdając sobie z tego sprawy. Żałował tylko często, że inżynier nie pije.
— Mój Boże, cóż począć z człowiekiem, który nigdy nie odwilża gardła kropelką dżynu, — zwykle kończył sąd swój o Cypryanie.
Z panną Watkins Cypryan wkrótce się zaprzyjaźnił. Panna Alicya była to panienka, miła i z dość dużym zasobem wiadomości naukowych, która chętnie skorzystała ze sposobności, aby popracować nad chemią doświadczalną. Laboratoryum inżyniera ogromnie zainteresowało Alicyę, zwłaszcza dane, dotyczące dyamentu, który był sprężyną pracy i celem pożądań ludności Gryqualandu.