Strona:Juliusz Verne - Gwiazda Południa.pdf/77

Ta strona została uwierzytelniona.
– 69 –

Zdziwiona jego zdolnościami i zapałem panna Alicya chętnie podjęła się przepowiadania z nim zadanych mu lekcyi. Przepowiadał on je sobie zresztą ciągle, mówiąc sam do siebie dzień cały zarówno przy pracy na dnie claimu, jak przy wyciąganiu wiader ze ziemią lub przebieraniu kamieni.
Na skutek jego protekcyi przyjął Cypryan jeszcze jednego kafra, z tego samego szczepu, również zdolnego i pracowitego, nazwiskiem Bardik.
Przyjęcie nowych pracowników przyniosło szczęście inżynierowi. Pewnego dnia znalazł dyament, wagi siedmiu karatów, za który mu kupiec Natan dał 5000 franków.
Był to dobry interes, i gdyby Cypryan pracował w zwykłych warunkach, czułby się zapewnie zadowolonym. Ale nim niebył.
— Jeżeli ja co drugi lub trzeci miesiąc znajdę kamień tej wielkości, czy to choć na krok zbliży mnie do celu, do którego dążę? Nie! Nie siedmiu karatowego mnie trzeba, lecz 1000 jemu podobnych, aby pozyskać rękę panny Watkins!
Tak rozmyślając, szedł Cypryan pewnego wieczora drogą wiodącą do mieszkania swojego, gdy wtem cofnął się przestraszony, zauważywszy wiszącego bezwładnie człowieka na dyszlu biedki, stojącej pod ścianą domu.