Strona:Juliusz Verne - Promień zielony i dziesięć godzin polowania.djvu/122

Ta strona została przepisana.

Wszakże wkrótce przedstawiła się do tego przyjazna sposobność.
Każdego dnia spotykał on braci Sam i Sib, jako nieodłącznych towarzyszy, co niezmiernie podobało się Olivierowi.
Rozmawiano o rozmaitych przedmiotach, a przedewszystkiem o pogodzie jako o rzeczy zajmującej wszystkich w ogóle. Czy rzeczywiście nadejdzie nareszcie kiedy jaki wieczór i niebo bez chmury czyste, o jasnym błękicie?
W istocie od dnia 2 sierpnia aż do 14, nieustannie niebo było zachmurzone, niepodobna więc myśleć, aby zielony promień w takich warunkach mógł być widzialny.
Dla czego nie mamy powiedzieć, że obecnie młody malarz z takiem samem upragnieniem, jak miss Campbell wyglądał pojawienia się zielonego promienia. Nieustannie prawie chodzili razem i badali horyzont.
Fantazya malarza wzburzyła się, śmiało twierdzimy, że pragnienie ujrzenia owego fenomenu stało się prawie drugim warunkiem życia. Oboje pragnęli, aby mieli szczęście jak najprędzej ujrzeć zielony promień.
— Ujrzemy go, miss Campbell, mówił Olivier, zobaczymy ten fenomen, choćbym miał go sam zapalić na niebie. Wszak to z mojej winy straciłaś pani sposobność widzenia fenomenu, jestem równie odpowiedzialny za to, jak za następną