Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/114

Ta strona została przepisana.

z Halgiem na wieki... Obecnie widzę, że Bóg nie chciał jego zguby...
— Wielki Duch! — zawołał Karro, pochylając się nagle do ziemi i uderzając o nią czołem — Wielki Duch, który dźwiga ziemię, który łąki okrywa trawą, drzewa liśćmi, a w człowieka tchnął życie, ten Duch Indjan nie chciał śmierci Halga, ostatniego z rodu królewskiego plemienia Oronów, które wyginęło w bohaterskiej walce z wrogiem...
Kaw-dier również pochylił głowę, mówiąc:
— Halga ocalił Bóg, który cały świat i nas ludzi stworzył z niczego...
Karro uderzył znowu głową o ziemię.
— Dzięki temu Bogu, dzięki wieczne!.. On to kieruje ręką Kaw-diera i przez jego usta zsyła dla mnie pociechę...
I przypadł do nóg Kaw-diera i objął je z dziękczynieniem.
— Co czynisz?.. Wiedz, że nic takiego nie uczyniłem dla ciebie, czegobym nie był obowiązany uczynić dla innych — mówił Kaw-dier, podnosząc z ziemi Indjanina.
W tej chwili dało się słyszeć lekkie pukanie do drzwi i głosy p. Hartlepoola i Rodesa.
Kaw-dier wyszedł naprzeciw przybyłym, nie chcąc przyjmować ich w pokoju, w którym leżał chory.