Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/251

Ta strona została przepisana.

wały znowu w Liberji. Mieszkańcy zabrali się nanowo do pracy i życie wróciło do swego normalnego trybu, temwięcej, że pracy było dużo, bo niedawne wypadki pozostawiły swoje ślady na zaniedbanych fermach, leżących odłogiem polach i zdziczałych z braku opieki zwierzętach.
Dzięki energicznym rozporządzeniom Kawdiera, nietylko smutne te resztki, ale i widmo głodu, które w takich warunkach musiało grozić mieszkańcom wyspy, zostało usunięte, okręty przywoziły coraz nowe zapasy.
Lato do reszty wygładziło wszelkie braki, było bowiem nadzwyczaj urodzajne, a przytem połów wielorybów okazał się niezwykle obfitym, tak, że i z tego źródła osiągnięto wielkie korzyści. Nauczeni smutnem doświadczeniem mieszkańcy Hosty, nie opuszczali już rąk, lecz owszem, pracowali z podwójną nieledwie gorliwością.
To też w końcu roku 1893 Kaw-dier z zadowoleniem mógł sobie powiedzieć, że wszystkie przedsięwzięte przez niego prace zostały ukończone: szkoły, szpitale, koszary, magazyny zapasowe, porty wygodne, elewatory i dynamomaszyny, do poruszania których Piotruś, gorliwy pomocnik swego dobroczyńcy, użył siły fal morskich. Latarnia morska wskazywała drogę i chroniła liczne statki od rozbicia.
Uszczęśliwiony Kaw-dier postanowił uroczy-