Strona:Juliusz Verne - Rozbitki.pdf/97

Ta strona została przepisana.

— Co ja zrobię w godzinę, tego inny w ciągu dnia nie zrobi! Swojej własności, na którą w pocie czoła musiałem pracować, bronić będę, choćbym miał zginąć! — odgrażał się szewc Migdał, rodem ze Śląska.
Tak więc Dorick, ku wielkiemu swemu strapieniu, niewielu widział około siebie zwolenników swej teorji.
Wkrótce jednak rzeczy inny obrót wzięły, gdy przyłączył się do niego Beauval. Obaj porozumieli się z sobą i postanowili ująć zwierchnią władzę w swoje ręce.
W tym celu zwołali swoich stronników na naradę i ci po krótkiem głosowaniu uznali Beauvala i Doricka za prezydenta i Vice-prezydenta wyspy. O wyborze tym wiedzieli tylko najbliżsi zwolennicy obu uzurpatorów, gdyż większość nowych mieszkańców wyspy Hoste nie chciałaby słuchać o powierzeniu władzy w ręce dwóch ludzi, nie odznaczających się ani zaletami serca, ani charakteru, ludzi, którzy niczem dodatniem nie zyskali sobie uznania wśród rzeszy emigrantów.
W tydzień po tem mianowaniu się prezydentem wyspy, Beauval zjawił się przed Kaw-dierem, żądając chwili z nim rozmowy.
Kaw-dier, głaszcząc wiernego swego psa Zola, siedział właśnie na ganku.
— Czego pan sobie życzy? — zapytał głoś-