Nie znajdywali sposobu aby zapobiedz nieszczęściu.
Jeden tylko sternik, wierzący w ostrożność doktora, zapewniał ich, że Clawbonny słysząc strzały, będzie liczył się z tem, że musiało zajść coś niezwykłego.
— Jeśli jednak nie słyszał on strzałów?
Trzeba w jakikolwiek sposób pozbyć się tych niebezpiecznych gości przed jego powrotem, radził Hatteras.
— Ale jak? oto pytanie.
Odpowiedz nie była łatwa.
Trzeba było jednak zdecydować się na coś, czas naglił.
Altamont zrobił w ścianie otwór i wsadził weń fuzję, lecz skoro tylko ukazała się ona na zewnątrz, niedźwiedzie wyrwały mu ją zanim mógł wystrzelić.
Położenie podobne trwało już przeszło godzinę i na razie trudno było przewidzieć jak się to skończy.
Naradzano się nad urządzeniem wycieczki, lecz było to zbyt niebezpieczne a powodzenie wątpliwe.
Niemniej jednak oblężona czwórka chciała raz położyć kres położeniu, które stawało się śmiesznem.
Naraz przyszła kapitanowi do głowy myśl która pomimo swej prostoty, zdawała się by bardzo dobrą
Strona:Juliusz Verne - Wśród lodów polarnych (1932).pdf/83
Ta strona została uwierzytelniona.