Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/134

Ta strona została przepisana.

że zginął bezpowrotnie jeden z najznakomitszych jego członków.
Równocześnie z osobą Jamesa Starr, przedmiotem niepokoju i żywych rozpraw, był syn Szymona, Henryk. Tylko zamiast zajmować opinię publiczną, niepokoił jedynie swego przyjaciela Jakóba Ryan.
Przypominają sobie czytelnicy, że przy spotkaniu u szybu Yarow, Jakób Ryan zaprosił Henryka na zabawę doroczną w Yrvine, która miała się odbyć za tydzień. Henryk przyjął zaproszenie i obiecał, że się na nią stawi. Jakób Ryan wiedział, gdyż nieraz tego doświadczył, że można było liczyć na słowo towarzysza.
Otóż na uroczystości w Irvine nie brakło ani śpiewów, ani tańca, ani uciech wszelkiego rodzaju, niczego, prócz obecności Henryka Ford.
Z początku Jakób miał mu to za złe, ponieważ nieobecność przyjaciela psuła dobry humor. Taki był tem przygnębiony, że mu aż pamięć nie dopisywała i po raz pierwszy nie mógł dokończyć śpiewki, którą rozpoczął i która zwykle wywoływała wielkie oklaski.
Trzeba nadmienić, że ogłoszenie o zniknięciu Jamesa Starr nie wpadło dotąd do rąk Jakóba. Poczciwy ten chłopiec niepokoił się jedynie nieobecnością Henryka, mówiąc sobie, że tylko ważna jakaś okoliczność mogła była wpły-