Strona:Juljusz Verne-Czarne Indje.djvu/209

Ta strona została przepisana.

wnętrznym była bardzo utrudniona i ja sam znałem niejednego chłopca, niejedną dziewczynę, którzy w twoim wieku nie wiedziały nic o rzeczach, których i ty nie znasz. Po upływie kilku minut kolej żelazna wielkiego tunelu przewiezie nas na powierzchnię hrabstwa. To też droga Nello, chciałbym już raz usłyszeć od ciebie te słowa: — chodźmy Henryku, oczy moje mogą już znosić światło dzienne, a ja pragnę widzieć słońce! pragnę poznać dzieło Boże!
— Powiem ci to niezadługo Henryku — odrzekło dziewczę — pójdę podziwiać z tobą ten świat nieznany, a jednak....
— Co chcesz powiedzieć, Nello? — zapytał żywo Henryk — czybyś żałowała tych podziemi, w których przebyłaś pierwsze lata swego życia i skądeśmy cię wydobyli prawie nieżywą?
— Nie, Henryku — odparła Nella. — Myślę tylko, że i ciemności są piękne. Żebyś wiedział, ile cudnych rzeczy w nich widzą moje oczy do nocy przywykłe! Są naprzykład cienie, które się przesuwają i za któremi chciałoby się płynąć do nieskończoności! Czasami znów koła jakieś wiążą się ze sobą i nie chce się z nich wychodzić! W głębi kopalni istnieją czeluście czarne, pełne świateł niewyraźnych. A potem te głosy, które się rozlegają, które wyraźnie słychać, tylko rozróżnić nie można! Widzisz Hen-