Strona:Juljusz Verne-Dzieci kapitana Granta.djvu/448

Ta strona została przepisana.

oceanu. Oto, czemu zaprowadziłem was nad brzeg Snowy z zupełnem z waszej strony zaufaniem. Konie i woły padały jedne po drugich, bo je trułem rośliną gastrolabium. Wprowadziłem wasz wóz w błota Snowy także umyślnie... Ale wiesz już resztę, milordzie, i możesz być przekonany, że gdyby nie roztargnienie pana Paganela, dowodziłbym dzisiaj na pokładzie Duncana. Taka jest moja historja, milordzie. Żałuję, że moje opowiadanie nie naprowadzi cię na ślady Henryka Granta, i teraz widzisz, że zawierając ze mną układ, zły zrobiłeś interes.
Ayrton zamilkł, skrzyżował, tak miał zwyczaj, ręce na piersi i czekał. Glenarvan i jego przyjaciele milczeli także. Czuli, że ten szczególny złoczyńca wszystko im już powiedział. Zajęcie Duncana nie udało mu się z powodów zupełnie niezależnych od jego woli. Jego wspólnicy przybyli do brzegów zatoki Twofold, jak tego była dowodem kurtka, znaleziona przez Glenarvana. Stosując się do rozkazów swego herszta, czekali na jacht, ale nie mogąc go się doczekać, powrócili zapewne do swego zwykłego rzemiosła łupieżców i podpalaczów w osadach Nowej Walji Południowej.
Major pierwszy rozpoczął na nowo badania, by być zupełnie pewnym dat, tyczących się Britanji.
— A więc było to 8-go kwietnia 1862 r., gdy cię wysadzono na wschodnim brzegu Australji?
— Tak jest — odpowiedział Ayrton.
— A czy wiesz, jakie były natenczas plany Henryka Granta?
— Niezupełnie.
— Powiedz nam jednak, co wiesz, Ayrtonie — rzekł Glenarvan. — Najmniejsza wskazówka może nas naprowadzić na ślad.
— Powiem, co mogę powiedzieć, milordzie — odpowiedział kwatermistrz — kapitan Grant miał zamiar zwiedzić Nową Zelandję. Ta część jego planu nie była jeszcze wykonana za mojej bytności na pokładzie. Jest więc prawdopodobne, że Britannia, opuściwszy Callao, udała się do Nowej Zelandji; toby się zgadzało z datą 27-go czerwca 1862 r., znajdującą się na dokumencie, donoszącym o rozbiciu się statku.
— Rzeczywiście — poświadczył Paganel.
— Ale — dodał Glenarvan — żadne szczątki wyrazów, zachowanych na dokumencie, nie odnoszą się do Nowej Zelandji!
— Na to ja już nic nie poradzę — odpowiedział Ayrton.
— Ayrtonie — rzekł Glenarvan — dotrzymałeś danego słowa, teraz ja dotrzymam swego. Zdecydujemy, na której z wysp oceanu Spokojnego masz być zostawiony.
— To jest dla mnie zupełnie obojętne, milordzie — odpowiedział Ayrton.
— Wracajże do kajuty — rzekł Glenarvan — i oczekuj naszego postanowienia.