Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/153

Ta strona została uwierzytelniona.
— 153 —

Między tłumem spotkać było można kobiety nieładne, stąpające drobnym krokiem, w bucikach z płótna, słomy lub drzewa, z oczami skośnemi, płaską piersią, uczernionemi zębami w eleganckich strojach, zwanych kimono, przepasanych szeroką szarfą.
Passepartout spacerował sobie, przyglądając się sklepom, bazarom, restauracjom, herbaciarniom, w których pijano aromatyczną herbatę z saki, tj. syropem wyciągniętym z ryżu, i palarniom, gdzie nie pali się opjum, jak u Chińczyków, lecz bardzo delikatny tytuń.
W końcu Passepartout znalazł się wśród pól, obsianych ryżem.
Tutaj pomiędzy polami rosły przepyszne purpurowe kamelje, nietylko na krzewach, lecz i na drzewach, wiśnie, śliwki, jabłka, które Japończycy hodują nie tyle dla owoców, ile dla kwiatów.
Cedry majestatyczne, wierzby płaczące okalały drogi, nadając uroczysty wygląd tym wszystkim cudom natury.
Pozatem widzieć tu było można mnóstwo kruków, kaczek, jastrzębi, dzikich gęsi i wielką ilość żórawi, które w Japonji są symbolem długowieczności i szczęścia.
Błądząc tak, Passepartout spostrzegł wśród trawy kilka fijołków.