Strona:Juljusz Verne-Podróż naokoło świata w ośmdziesiąt dni.pdf/168

Ta strona została uwierzytelniona.
— 168 —

z barki, a że deski były przegniłe, noga wpadła mu w otwór. Ze strachu narobił takiego hałasu i krzyku, że aż kormorany i inne morskie ptaki, które gnieździły się na brzegach morza, uciekały z przerażenia.
Pan Fogg wysiadłszy na brzeg, poszedł zaraz dowiedzieć się, o której godzinie odjeżdża pociąg do Nowego Jorku.
Odchodził o godzinie szóstej wieczorem, pozostawał więc cały dzień do obejrzenia miasta. Kazał przeto zawołać powóz, do którego wsiadł z panią Andą, Passepartout usiadł na koźle i powóz ruszył do hotelu Międzynarodowego. Kiedy Passepartout zajechał przed hotel, zdawało mu się, że jest jeszcze w Anglii.
Przedsionek hotelu zajęty był przez olbrzymi bar, rodzaj bufetu, gdzie każdy mógł jeść gratis, co mu się ogromnie podobało: biszkopty, wędliny, zupę z ostryg. Płatne były tylko trunki.
Restauracja hotelu była wspaniała. Pan Fogg z panią Andą zasiedli do stołu, gdzie przynoszono im wyborowe potrawy na lilipucich półmiskach.
Usługiwali im murzyni.
Po śniadaniu Filip Fogg z panią Andą opuścili hotel i udali się do konsula angielskiego dla wizowania paszportu. Na chodniku spotkał Passepartout, który pytał swego pana,