Strona:Juljusz Verne-Podróż podziemna.pdf/180

Ta strona została przepisana.

Rozglądał się wciąż wokoło, kierował na wszystkie strony lunetę i był z czegoś niezadowolony. Zauważyłem, że profesor Lidenbrock zaczyna znów się niecierpliwić i zapisałem to w swym notatniku. Trzeba było na to moich cierpień i niebezpieczeństw, żeby wykrzesać z niego iskrę łagodnego uczucia, ale od czasu mego wyzdrowienia własna natura jego znów się w nim odezwała.
Bo i czegóż się było unosić? Czyż podróż nie odbywała się w przyjaznych warunkach? czy tratwa nie pędziła z ogromną szybkością naprzód?
— Zdajesz się niepokoić, mój stryju — odezwałem się do niego, widząc, że wciąż patrzy przez lunetę.
— Nie jestem zaniepokojony.
— A więc niecierpliwy?
— Trochę!
— A przecież płyniemy bardzo szybko...
— Cóż to znaczy? Tu nie chodzi o szybkość, ale o to, że morze jest za duże!
Przypomniałem sobie, że profesor obliczał długość tego morza na trzydzieści mil. Tymczasem przebyliśmy już przestrzeń trzy razy większą, a nie spostrzegliśmy jeszcze brzegów.
— Nie dopniemy celu! — zaczął profesor.
— Czas tylko tracimy napróżno, a nie poto