Strona:Karol Dickens - Klub Pickwicka 04.djvu/146

Ta strona została przepisana.

„A cóż to za gentlemani siedzą przy biurkach? — zapytał jegomość z chrypką.
„Sądzę, żo to zredukowane konsolidy“, odrzekł pan Weller. „Czy tak, Sammy?“
„Jakto, myślisz, że zredukowany konsolid może żyć?“ spytał Sam z pogardą.
„Skądże mam wiedzieć?“ powiedział pan Weller. „Myślałem, że to konsolidy. Tak wyglądają. Więc któż to taki?“
„Urzędnicy“.
„Dlaczegóż wszyscy jedzą chleb z szynką?!“
„Może to jest ich obowiązek“, powiedział Sam. „Zapewne należy to do systemu, bo cały dzień to tylko robią“.
Weller i jego przyjaciele mieli czas zastanowić się nad tą szczególną właściwością angielskiego systemu finansowego, gdy Pell i pan Wilkins Flasher esq. zaprowadzili ich do biura, na którem, na wielkiej tablicy, było napisane ogromne „W“.
„A to na co?“ spytał pan Weller, zwracając uwagę pana Pella na ten napis.
„Pierwsza litera nazwiska nieboszczki!“ odrzekł pan Pell.
„Tak być nie może“, rzekł stangret, zwracając się do arbitrów. „To coś nie w porządku! Nasze nazwisko zaczyna się od V!“
Arbitrowie wyrazili zdanie, że sprawa nie może być legalnie załatwiona pod literą „W“ i niezawodnie wszystko odwlekłoby się na jaki dzień lub dwa, gdyby nie stanowcza i na pierwszy rzut oka bezceremonjalna postawa Sama, który schwycił ojca za połę, wciągnął go do biura i zmusił do podpisania wszystkiego, co należało. Przy umiejętności pana Wellera okazało się to pracą tak trudną i żmudną, że obecny przy tem urzędnik miał czas obrać i zjeść trzy jabłka.
Ponieważ pan Weller starszy nalegał na to, by oberża została niezwłocznie sprzedana, więc z banku poszli wszyscy na giełdę — po krótkiej zaś chwili Wilkins Flasher esq. wrócił z mandatem na dom Smyth, Payne i Smyth, na pięćset trzydzieści funtów szterlingów, jako część renty przekazanej przez panią Wellerową mężowi. Dwieście funtów Sama zostało przepisane na jego imię. Wilkins Flasher esq., otrzymawszy komisowe, niedbale włożył pieniądze do kieszeni i poszedł z powrotem do biura.
Zrazu pan Weller uparł się, by wypłacono mu wszystko w suwerenach. Ale gdy arbitrowie wyjaśnili mu, że w takim razie musiałby kupić mały worek, by miał w czem zanieść pieniądze do domu, zgodził się przyjąć sumę w banknotach pięciofuntowych.