Strona:Karol Gjellerup-Pielgrzym Kamanita.djvu/123

Ta strona została przepisana.

— Chociaż nie posiadam prawa twierdzić tak — rzekł po chwili — to jednak wnioskuję o nicości poza grobem z samego milczenia mistrza. Mogąc objawić co pocieszającego, nie byłby zapewne ukrywał prawdy i uczeń, który położył koniec cierpieniom, dowiedziałby się, że czeka go po śmierci nie nicość, ale wieczysta szczęśliwość. To objawienie musiałoby zachęcać uczniów i właśnie korzystnie oddziałać na ich gorliwość.
— Tak sądzisz? Pomyśl jednak coby się stało, gdyby mistrz nie postawił za cel ostateczny samego jeno zniweczenia cierpień, ale ponadto jeszcze ukazał szczęśliwość wiekuistą poza grobem. Wielu uczniów zachwyciłoby się tą obietnicą, przywiązało do niej i pożądaliby tak jej ziszczenia, że zamąciłoby to spokój ich myśli. W ten sposób wpadliby niepostrzeżenie w pułapkę pożądania życia i wskrzesili źródło cierpień. Marząc o życiu pozagrobowem, zdobiliby je wszystkiemi urokami życiami ziemskiego, a przeto dążąc ku wieczności przywiązywaliby się do rzeczy doczesnych. Podobni psu na łańcuchu, chcąc się oderwać od słupa, kręciliby się jak on wokół niego. Z samego wstrętu ku życiu ziemskiemu wiązaliby się z niem coraz to silniej jeszcze.
— Przyznając to niebezpieczeństwo, uważam wywołane milczeniem za gorsze jeszcze, albowiem paraliżuje zapał i gorliwość! — powiedział Kamanita. — Jakże może uczeń wytrwale i mężnie niweczyć cierpienie, jeśli nie wie co go za to czeka, szczęśliwość wiekuista, czy nicość zupełna?
— Pomyśl, przyjacielu, jakby to było, gdyby służący, widząc płonący dom, pobiegł do pana swego i, budząc go, wołał: — Panie, wstawaj, dom stoi w pło-