Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/12

Ta strona została przepisana.

— A jakiez ci sie niescęście stało?
— Uwiązáłem na postronku i wołałem: pś! pś! pś! I psi sie zlecieli i zjedli mi ją.
— O ty, głupi! ni mógeś włozyć do worka i wziąś na plecy.
— Ano to na drugi ráz tak, matusiu, zrobie.
Poszedł do Maryny, dała mu cielę; on wziął to cielę chciał wpakować do worka, nie chciało mu się zmieścić. Ano tak wziął to cielę, połamał i wpakował do worka i przyniósł do domu. Przychodzi do domu, matka się go pyta:
— Gdzieześ ta był?
— U Maryny, matusiu.
— Cóz ci ta dała?
— Ciele mi dała.
— Gdziez go más?
— A jes ta w stajni we worku.
— O ty, głupi! ni mógeś przywieś(ć) na sznurze i uwiązać w stajni u złobu?
— E! to ta matusiu na drugi ráz tak zrobie.
Poszedł do Maryny, Maryna mówi tak:
— Juz kiela cás chodzis do mnie, juz ci ni mám co dać, juz ci dám same siebie.
On wziął gruby powróz i uwiązał jej na szyi i kij wziął i poganiał ją. A jak się mu opierała, nie chciała iść, to ją bił okropnie, tak, że nim ją przyprowadził do chałupy swojej, to miała ciało czarne jak czeluście. Przyprowadził ją i uwiązał u żłobu w stajni i dał jej siana. I mówi jej: — Jédz, Maryś!
Przychodzi do izby, matka się go pyta:
— Kaześ ta był?
A on mówi tak:
— U Maryny, matusiu.
— Cóz ci ta dała?
— Same siebie mi, matusiu, dała dzisiák.
— Gdzies ją más?
— Stoi ta w stajni u złobu, a tak sie psiokulacká opiérała, azem ją musiał kijem znąć; ledwo przysła do chałupy.
— A cóześ tyz ty zrobił! mógeś ją przyprowadzić do izby, tajak (tak jak) kobiétę. U złobuś ją uwiązał, jak ciele...
A on się odzywa tak:
— E! nigdy wám, matusiu, dogodzić ni moge... Kręcicie tak