Strona:Karol Mátyás - Z za krakowskich rogatek.djvu/28

Ta strona została przepisana.

A on jej odpowiada:
— I cóż mię ma weselić? ty ode mnie pojedziesz, kto wie, co się z tobą stanie? może i zginiesz?... może już nie wrócisz więcej do mnie? A wtenczas cóż i po mnie na świecie będzie?
A ona ojcu odpowiada:
— Ale nie martw się, tatuś! Przecież mnie tam dobrze będzie — mówi, — przecież na stracenie nie pojadę!
A ojciec się jej pyta:
— A skądże ty wiesz, że na stracenie nie pojedziesz?
— Mój tatusiu! kto dla kogo stworzony, to dla tego umrze.
Ojciec się obruszył na nią:
— Więc ty chcesz dla tego szkaradnego potwora umrzeć!
A ona mówi:
— A tak! Nie macie się o co, ojcze, gniewać, boście przecie przyrzekli, że go przyjmiecie za zięcia!
Ojciec se przypomniał to przyrzeczenie i uściskał córkę bardzo czule. Kazał jej spakować rzeczy i wysłał ją temu okropnemu potworowi. Jechała bardzo smutna; przyjechała tam, nikogo nie widziała, ani nie słyszała niczyjej mowy, nawet nie słyszała ptaków śpiewania (bo tam było wszystko zaklęte, nawet ptaki). Weszła do tego pałacu, wszystkie pokoje były pootwierane, i wszystko było tak urządzone, jak ona lubiła, i co jej tylko na myśl przyszło, tam zastała. I myśli sobie:
— Czy to ja u ojca tak miałam? Siostry były zazdrosne, matka była zła, wszystko mi wydarły, jeszcze mię i zbiły. O Boże! Boże! jak tu będzie dobrze!
Tak się rozsiadła odrazu w najpiękniejszym salonie, który był umeblowany podług jej gustu i w którym się znajdowały wszelkie zabawki dla niej: lalki, kwiaty... co tylko jej na myśl przyszło. Nabawiła się już do sytości i myśli sobie:
— Zabawek mi dali, a jeść mi nie dali!
W tej chwili przyniesła niewidoma osoba przewyborny obiad, taki, że nawet w domu nigdy takiego nie miała. Pojadła sobie, położyła się na kanapie po obiedzie, śpi. Otwarła po cichutku oczy i spojrzała, ale nikogo nie ujrzała. I mówi:
— A to ty przyszedłeś! Dobrze, że mi się nie pokazujesz, bobym ci się przelękła.
Zaczęła rozmawiać z tym potworem, którego nie widziała przed sobą, a słyszała jego głos i czuła dotykanie się jego łapy