Strona:Karol May - Śmierć Judasza.djvu/28

Ta strona została uwierzytelniona.

tona trzeba strzec jeszcze pięćdziesięciu jeńców. Muszę ich zostawić pod odpowiednim nadzorem. To ważny Posterunek, Emery!
— Dobrze! Nie mogę ci odmówić. Kiedy mamy przybyć do Źródła?
— Przyślę po was gońca.
Po krótkiej chwili pięćdziesięciu Nijorów wyruszyło ze mną i z dowódcą na czele. Przewodnik wiódł nas nie na południe, lecz ku zachodowi, aby w tym kierunku objechać Cieniste Źródło. Potem skręciliśmy na południe, a następnie na wschód. Zatoczyliśmy tedy łuk i zatrzymali się pod niewysoką, ale rozległą wyżyną, na której, zdawało się, rośnie zagajnik.
— Jesteśmy na miejscu — rzekł dowódca.
— Jak daleko od Źródła? — zapytałem.
— Pięć minut. Na wyżynie, poprzez krzewy, można śledzić kryjomo całą okolicę Źródła.
— Poczekajmy aż się rozwidni. Miejcie konie na oku, aby żaden nie uciekł i nas przez to nie zdradził!
Przestroga była zasadnicza zbyteczna, gdyż żaden koń Indjański nie odbiega daleko od swoich. Przeleżeliśmy u stóp wyżyny, dopóki gwiazdy nie zgasły i na wschodzie nie ukazał się lekki zaróżowiony odblask zorzy. Wówczas wraz z dowódcą wszedłem na wyżynę. Położyliśmy się za krzewami i czekali aż się brzask rozjaśni i pozwoli nam obejrzeć rozciągającą się pod nami okolicę.
Zagajnik, który nas ukrywał, rósł na grzbiecie

24