Strona:Karol May - Cyganie i przemytnicy.djvu/93

Ta strona została uwierzytelniona.

— Tak. Ale jestem biednym cyganem...
— Dobrze! Dostaniesz pięćset duros, jeżeli to naprawdę zwłoki tego, którego szukamy — oświadczył Cortejo, a po chwili dorzucił: — Hrabio, będzie pan musiał pójść z nami.
Afonso skinął głową, na znak, że się zgadza. Sternauowi nikt nie zaproponował, aby poszedł również. Postanowił mimo to udać się na miejsce wypadku. Wiadomość o znalezieniu zwłok hrabiego obiegła zamek lotem błyskawicy. Gdy Cortejo i Alfonso udali się na ich poszukiwanie, przyłączyło się do nich sporo osób z pośród mieszkańców zamku i wsi.
Sternau chciał zamienić słów parę z Rosetą. Zapukał do jej pokoju, ale odpowiedziała mu, że nie może z nim mówić; zbyt wielka rozpacz ją gnębiła. Sternau udał się na poszukiwanie zwłok hrabiego tylko w towarzystwie wiernego Alimpa.
Bateria oddalona była od Rodrigandy o jakie trzydzieści minut drogi. Słońce rzadko kiedy zaglądało do tej wąskiej szczeliny górskiej, pustej i nagiej, a prawie nigdy nie dotykała jej ludzka stopa. Alimpo oświadczył doktorowi, że jako młody chłopak bywał często w tej przepastnej szczelinie i zna do niej wejście tajemne, o którem cygan z pewnością nic nie wie.
Notarjusz wysłał gońca do Manrezy po doktora Cielliego; na oględziny trupa wziął ze sobą alkada, sędziego miejskiego, by formalnościom stało się zadość.
Alimpo nie był mocny w nogach, Sternau znalazł się więc na miejscu już po przybyciu Corteja i jego orszaku. Ponieważ posłużyli się jednak przejściem ta-

89