Strona:Karol May - Grobowiec Rodrigandów.djvu/19

Ta strona została uwierzytelniona.

— Pociąg specjalny? Ach, doskonale! To jedyny środek do odzyskania straconego czasu.
— To prawda. Ale ja się na to nie godzę. Zachowanie się pana było dla mnie jedną wielką obrazą. Czy mam jeszcze tę obrazę wynagrodzić? Czy mam ją jeszcze wynagrodzić zapłatą za specjalny pociąg?
— Panie kapitanie, wcale tego nie żądam! Daję panu darmo do rozporządzenia lokomotywę, oraz wagon. Dojedzie pan, jeśli pan wcześniej nie doścignie pociągu, do Magdeburga, a tam go na pewno spotka.
Hm. Kiedy pociąg będzie mógł stąd odejść?
— Nie natychmiast. Muszę telegrafować do Moguncji po maszynę i wagon. Proszę pana bardzo, abyś się na to zgodził.
Sępi Dziób z namysłem wpatrzył się w twarz zawiadowcy. Rysy jego drgały w sposób szczególny. Potarł nos, przybrał wyraz zadowolenia i rzekł:
— Czy ten hrabia nie powiedział, że jedzie do Berlina?
— Tak.
— Czy jedzie drogą na Magdeburg?
— Bebra i Magdeburg. Tam jest dłuższy postój,
— A ja mógłbym dogonić pociąg jeszcze przed Magdeburgiem?
— Można się postarać, aby pan doścignął na mniejszej stacji.
— Więc w Magdeburgu mogę być wcześniej od hrabiego? Dobrze. Godzę się na pana propozycję.
— Pozwoli więc pan, że zadepeszuję? — zapytał

15