Strona:Karol May - Klęska Szatana.djvu/90

Ta strona została uwierzytelniona.

— Gdzie ich zostawiłeś?
— W Almaden, u swoich przyjaciół. Jutro pójdziemy do nich i będziemy obchodzić święto kalumetu.
Winnetou położył ręce na ramionach i zawołał:
— Słyszeliście, biali i czerwoni mężowie? Czego nie uważaliśmy za możliwe dla nas wszystkich z wieloma jeszcze wojownikami, tego dokonał sam jeden Old Shatterhand. On jeden stanowi więcej niż setka, więcej niż dwieście uzbrojonych wojowników!
— O nie! miałem szczęście, wiele szczęścia, a to, co przypisuję własnej zasłudze, również jest tylko zasługą Winnetou, który był moim mistrzem.
— Niech brat mój tak nie mówi. Mistrz nie dokonałby tego, co zrobił uczeń.
— Nie, nie, sam się przekonasz, że przypadek tutaj przesądził.
Tymczasem uwolniono Yuma z więzów. Strażnicy, zwabieni okrzykami, porzucili stanowiska i wnieszali się w radosny tłum. Dzięki temu spostrzeżono przybycie Przebiegłego Węża i Mimbrenja dopiero, kiedy już ci zeskakiwali z siodeł. Dzielny chłopak został natychmiast okrążony przez Mimbrenjów, wódz zaś — przez swoich ludzi. Powstał jarmarczny zgiełk okrzyków, zapytań, odpowiedzi, gwar tak hałaśliwy, że aż uszy puchły.
Ja tymczasem zająłem się rumakami i zabrałem swoją broń. Poczem, usiadłszy przy Apaczu, podjadłem sobie, wychyliłem kilka łyków wybornego wina, którego było sporo na naszych wozach. Powoli uciszyło się dookoła. Mały Mimbrenjo został posadzony koło ogniska, aby wszyscy mogli go widzieć i słyszeć, rozpoczął opowieść o naszych niezwykłych przygodach.

88