Strona:Karol May - Król naftowy I.djvu/14

Ta strona została skorygowana.

Pshaw! Znaleźliśmy już!
— Co?
— Wołu.
— Dziwne! Niemożliwe! Gdzie?
— Po drodze, na dole, w dolinie Santa Cruz. To znaczy, że wół ten należy do karawany, którą spotkaliśmy, a raczej, którą wyminęliśmy.
— Karawana? Zapewne wychodźcy?
— Tak. Cztery wozy; każdy zaprzężony w cztery woły.
— Ilu ludzi?
— Nie wiem dokładnie. Poza woźnicami widzieliśmy kilku jeźdźców. Nie mogliśmy zauważyć, ilu siedzi w wozie.
— Ale rozmawialiście z nimi?
— Tak. Chcą się przeprawić przez Colorado i dziś w nocy rozbiją tu obóz.
— Tu? Hm! Mam nadzieję, że nie zdarzy się nic takiego, co mogłoby okryć niesławą nasze dobre miejsce, sir!
Mówiąc to, gospodarz stroił niedwuznaczne miny.
— Nie troszcz się! — odpowiedział Buttler. — Umiemy oszczędzać naszych przyjaciół. Oczywiście, karawana będzie nasza; ale dopiero po tamtej stronie Tucsonu. Tu zafasujemy sobie tylko wołu, ponieważ potrzebujemy mięsa.
— Chcecie kupić? Wychodźcy nie sprzedadzą zwierzęcia pociągowego!

12